Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
267
JAN III SOBIESKI.

Syn kasztelana krakowskiego, któ ry nigdy nie myślał o tem, aby przepowiednia, przyrzekająca mu koronę wówczas, gdy był jeszcze w kolebce, sprawdzić się kiedyś mogła, dzielny wojownik i bohater, który całe zadanie swego życia widział na polu i sławy, mąż szlachetny, wspaniałomyślny i prawy, wstępował na tron swego ojczystego kraju, powołany głosami współobywateli.
Nie widać w nim było jednak zarozumiałości i dumy, słowem żadnej zmiany charakteru.
I teraz, tak jak wówczas, uważał się on tylko za pierwszego w szeregu obrońców ojczyzny, mającego święty obowiązek walczyć z nieprzyjaciółmi, gdziekolwiekby się pojawili.
Otrzymał berło, lecz buława hetmańska była ważniejszą dla niego.

62.
Tajemnica Kamy.

Do domu Allaraby zbliżała się kosztowna lektyka, którą nieśli czterej czarni niewolnicy.
Za lektyką postępował piąty Murzyn, niosący w rękach przykryty wielki półmisek.
Słońce zaszło.
Wieczór zapadał, gdy niewolnicy zbliżyli się do zamkniętych drzwi domu i zapukali do nich.
Z lektyki wysiadł nowy wielki we zyr, Kara Mustafa, ubrany w kosztowny, złotem tkany kaftan, spięty wysadzanym drogiemi kamieniami pasem, u którego wisiała bogato przyozdobiona szabla.
U turbanu baszy znajdowały się pawie pióra, oznaka, której tylko najwyżsi baszowie używać mieli prawo.
Kara Mustafa, gdy drzwi domu otworzyły się bez skrzypnięcia, skinął na niewolnika, niosącego półmisek, ażeby wszedł z nim razem do domu Allaraby.
Długi korytarz był próżny.
Wielki wezyr wszedł z niewolnikiem.
Inni niewolnicy z lektyką pozostali przed domem.
Jak gdyby otwierane niewidzialną ręką odemknęły się także drzwi w głębi prowadzące na wielkie, wspaniałe, marmurem wykładane podwórze, oświetlone owem czarowmem światłem przypominającem srebrny blask księżyca.
Kapłan indyjski postępował po marmurowych płytach ku wielkiemu wezyrowi i skłonił się przed nim.
Kara Mustafa spojrzał z dumą na Allarabę, jak gdyby chciał go zapytać.
— Czy widzisz, że noszę oznaki wielkiego wezyra? Czy widzisz, kto stoi przed tobą?
— Witam cię, potężny baszo, pierwszy w szeregu wezyrów, — rzekł Allaraba, — ukazanie się twoje jest wiel kim zaszczytem dla domu indyjskiego kapłana.
Wielki wezyr zwrócił się do niewolnika, niosącego przykryty półmisek, zdjął z niego zasłonę i ujął ręką za długie, czarne włosy głowę ludzką, leżącą na półmisku.
Kara Mustafa podniósł głowę do góry.
— Patrz! — rzekł do Allaraby.
Była to odcięta głowa Achmeda Koeprili, byłego wielkiego wezyra.
— Czy znasz tę głowę? — zapytał Kara Mustafa.