Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kniejsze w nim ustępy wyglądają prędzéj na wymowę, jak na poezję. Oto np. skarga węgierskiéj Budy, zajętéj przez turków:

O! Istrze! Istrze! o królewska rzeko!
Co płyniesz w morze siedmiorakim zdrojem,
Widzisz-li Istrze te łzy, co mi cieką —
Możesz-li pomódz w uciśnieniu mojém?
Pochłoń mnie w siebie, bo mi umrzeć pora....
Ja żyję jeszcze, choć łzy mym żywiołem,
Które wylewam w okropnéj godzinie;
Pienisty Istrze! już nie z takiem czołem
I woda twoja po łożysku płynie.

A daléj wzywa Janicki cień wielkiego króla, zwycięzcy turków:

Powstań Korwinie! spójrz na twoję niwę,
Rozerwij grób twój, pomścij się twéj rzeszy!
O! próżno wołam i zmarłe i żywe, —
Nikt z odpowiedzią, z ratunkiem nie spieszy;
Karol? Wenety? wielki kapłan Boży?
Wszyscy o własnéj troskliwi rachubie, —
Ferdynand może jaki trud położy.
Co tyle zdziałał ku naszéj zagubie....

I jeszcze potém:

Chrystusa niestety!
Z twojego miasta bezbożnie wygnano;
Jego kościoły dano na meczety,
I umęczono i ukrzyżowano. —
Jako się nad nim solimscy setnicy,
Tak Solimana żołdactwo się znęca,
Gdzie był przybytek dla Bogarodzicy,
Tam dzisiaj pustki lub stajnia bydlęca. —
I tysiąc Bogu zrządzają niecześci,
Których wstydliwa mowa nie wyłuszczy.