Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

też Marcin Smiglecki, co zwodził częste dysputy z mistrzami dyssydentów i potém je opisywał. Ale wogóle i w téj jak i w innych dysputach, więcéj się powodowali katolicy uczuciem, aniżeli rozumem, nauki mało mieli, żeby walczyć potężnie z przeciwnikami, a że i ci nie znali się pospolicie na rzeczy, stąd spory ich wyglądały na walki ślepych z jednookimi. Czasami jaka przypadkowa okoliczność, niechcący wywoływała spory, gdy ludzie wcale o nich nie myśleli. Wojciech Słupski, archidjakon kujawski raz np. w kazaniu pogrzebowém powiedzisał, że wiara luterska jest niedawna; nie darował mu tego chociaż w lat cztery Macjéj Rozentreter i zaczepiając o kazanie dowodził, że martwe są i fałszywe ustawy kościoła papieskiego; był to jeden z pastorów Prus książęcych, rzecz swoją drukował w Królewcu w roku 1606. Na to ogłosił ks. Słupski: „summarjusz prawdy katolickiéj“ w Krakowie, a znaleźli się zaraz przeciw Słupskiemu gotowi do walki pastorowie: Daniel Mikołajowski i Jan Biskupski, który najobelżywszemi powstał na katolików obelgami. Niepodobieństwo jest dotknąć tutaj mnóstwa szczegółów. Już nie rozumowania, ale paszkwile wychodziły, np. „Anatomia Martynusa Lutra“ jest zbiorem wymysłów różnego rodzaju. Niekatolicy więcéj pod tym względem zawinili. Sam Luter rozpoczął od wymyślań, a dyssydenci polscy przebrali już w nich miarę. Katolicy zawsze mieli cokolwiek więcéj przyzwoitości. Późniéj już dopiero zaczęto myśleć o polemice mniéj więcéj rozumowéj. Duch większego umiarkowania powstaje u katolickich pisarzy w miarę tego, jak słabieje siła wewnętrzna dyssydentów. W drugiéj połowie XVII wieku zwrot ten widoczny, katolicy już nie mają z kim walczyć, a ze strony różnowierców nie widać znakomitszych, głośniejszych pisarzy. W czasach Batorego i Zygmunta III tu i owdzie podnosi się głos z obydwu stron więcéj uroczysty, są nawet i nazwiska głośne, które przechodzą do dziejów literatury, ale coraz ich mniéj i wreszcie zupełnie się ich przebrało.
Do liczby pisarzów polskich polemicznych, należał też poniekąd i Stanisław Orzechowski, Nie kłócił się tyle z dyssydentami co inni, ale za to budował oryginalne swoje teorje rządu dobrego dla ojczyzny, a kościół pod niebiosa wynosząc, tem samem uderzał na dyssydentów. Kierunek jaki przyjął Orzechowski w swojéj polemice, zupełnie ultramontański. Dokazywał kiedyś dużo w kościele ten „warchół“, jak go nazywa Ossoliński, ale też gdy się opamiętał