Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nastąpiło milczenie. Ks. Maryan skorzystał z niego, i skreślił z namaszczeniem wielkiem obraz cnót nieboszczki i prawdziwego żalu, jaki po jej zgonie okazał małżonek.
Oleś słuchając patrzał w sufit... Odwiedziny jego przeciągnęły się jakoś, bo mu się do domu wracać nie chciało, lecz posępniejszy był, bardziej milczący, więcej zamyślony niż zwyczajnie. Spoglądał z ukosa na pannę Julię, a że umieszczenie się jej i jego tak było szczęśliwe, iż wejrzeń po drodze łapać nikomu nie dozwalało, latały one nieustannie. Julia śmielszą nawet była niż zwyczajnie i oczy jej mówiły daleko więcej, wyraziściej niż dawniej.
Oleś też może trochę więcej niemi podrażniony niż kiedy, dowiadywał próbując czy mu się jak do niej zbliżyć nie uda. To było wielce trudnem i chyba przypadek mógł zbliżenie ułatwić. Nawet gdyby hrabina wyszła chwilowo, ks. Maryan, Emil i pani St. Flour zostawali i utrudniliby przemówienie poufne. Oleś siedział uparcie... ale na pozbycie się świadków nie było sposobu. Hrabina zdawała się czekać z utęschnieniem na pozbycie gościa i była małomówną i chłodną.
Ściągnęło się tak do herbaty, na którą Oleś sam się zaprosił.
W pochodzie do niej znowu kilka zagadkowych wejrzeń zostało zamienionych. Julia zdawała się mówić niemi — zostań pan... Stary, znudzony młodzieniec (starym był na sercu) czuł się jakoś dziwnie pociągnionym ku tej istocie milczącej, obleczonej taką powierzchownością nierozbudzoną, a mówiącej oczyma różne rzeczy... które wyżyłego nawet — poruszały...
Przed samą herbatą, hrabina się zaczęła skarżyć na ból głowy, przy niej już dostała migreny, przeprosiła gościa i wyszła... Oleś miał odjechać zaraz potem... Po odejściu gospodyni domu następowała zawsze pewnego rodzaju emancypacya.
Wszystko się jakoś raźniej, swobodniej poruszało. St. Flour nie wahała się wdać w ożywioną rozmo-