Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tem czystem i świętem uczuciem, które mi poprzysięgałeś, a nie brudną namiętnością...
Milczał Zeller, trudno było wyrozumieć z twarzy jego, jaki skutek miało za sobą pociągnąć uwielbienie.
— Błagam go! — szepnęła hrabina.
— Posłuchaj mnie pani — przerwał jakby zamyślony... Sądzisz może, że mój majątek nie odpowie jej stanowisku w świecie, i nie wart będzie ofiary — niestety — nic nie mam oprócz majątku... muszę go położyć na szalę... oto pani masz świadectwo banku angielskiego, iż w nim złożyłem ośmdziesiąt tysięcy funtów. Oprócz tego znajdzie się coś jeszcze.
Wydobył papier i położył go przed hrabiną, która odpychając, rzuciła przecie nań okiem ciekawem.
— Nie tykając się summy, baronostwo kupić mogę. Jest familia Zellerów stara, która może przyjmie i uzna swym członkiem. Świat jest w takich razach wyrozumiałym... chciej tylko pani...
— Tak — ale ja nie mogę chcieć! — zawołała hrabina. Wierz mi pan, ta jego miłość tak stała, pochlebia mi, przejmuje wdzięcznością — ale ja mam imię, pozycyę, dzieci...
— I — kochanka — rzekł powoli chowając papiery i zapinając suknię Zeller...
Hrabina zbladła, brwi się zmarszczyły, cofnęła się z gniewem...
— Pan śmiesz..
— Tak jest, śmiem to powtórzyć, co tu wszyscy wiedzą, i czego ani kłamana dla dzieci czułość, ani gruba po mężu żałoba, ani świętobliwość jej i surowość dla drugich — pokryć nie mogły... Kochałaś go pani za życia męża, umiałaś uczynić opiekunem dzieci, wszystko to są rzeczy powszechnie wiadome.
— Powszechnie wiadome!! zawołała z jękiem hrabina.
— I tym — pozwólmy potwarzom, uchodzącym za prawdę — mówił dalej Zeller — zadałabyś pani kłam