Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hrabina nie przypuszczała, aby Zeller mógł ją jakiemś wyznaniem skompromitować, zaczynała być niespokojną...
— Cóż ostatecznie? co? — zapytała zniecierpliwiona milczeniem.
— Wszystko w jak najbłogosławieńszym stanie i zgodzie — długu się nie upomina wcale, procentów będzie czekał, gotów do ofiar, byle być i dowieść, że jest przyjacielem... domu  etc. et caetera.
Znowu zamilkli... Wilski się ruszył z siedzenia...
— Darujesz mi — pani...
— Pani? — podchwyciła urażona hrabina.
— Przebacz mi, Maryo — poprawił się Wilski — czuję się tak nie dobrze, rozmowa z tym panem tak mnie zmęczyła... muszę jechać i odpocząć...
— Po cóż jechać? u Emila spocząć można...
— Muszę! a muszę! rad nie rad Olesiowi nie odmówię! w domu mam wiele...
Hrabina wyciągnęła rękę, nastąwiła czoło białe... lecz Wilski był niezmiernie roztargniony i uścisnąwszy tylko koniec palców, wysunął się pośpiesznie z pokoju, w którym... hrabina nieruchoma w krześle pozostała... Rozkaz wydany Emilowi, aby się nie śmiał znajdować na weselu siostry, nie został cofnięty. Hrabina jednak zmartwiona znalezieniem się Wilskiego, rozmowy z nim i odjazdami, zapomniała prawie o synu...
Co się tyczy Emila, ten raz mężnie stanąwszy w obronie własnego serca, czuł się w obowiązku iść drogą, jaką ono go prowadziło. Ofiary dla miłości nie wydawały mu się ciężkiemi. Ks. Maryan znajdował go tak zrezygnowanym, iż się przestał lękać wybryku... Emil okazywał nawet skruchę. Bawił kapelana drugiego dnia wieczorem, dotrzymując mu w rozmowie o historyi rzymskiej i chronologii Egiptu... Roz-