Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Już choćby z listem na dzierżawę — mówiła mężowi poczthalterowa — a to na tej poczcie, z tem tałałajstwem... w tym niepokoju... to choć umierać...
Życzeniem dobrego wieczoru pochwycony pan Aleksander — stanął.
— Pan dobrodziej pewnie od sędziego?
— A tak — rzekł Oleś — głowa mi się u wista rozbolała.
— Możeby herbaty z cytryną — odezwała się słodkim głosem pani Paździerska... jest bo gotowa...
Oleś się zawachał.
— Niech pan sprobuje — dodał poczthalter — szelma jestem, że moja żona robi tak herbatę jak nikt... A już... jak ono jest tak jest, popatrzeć też na moją żonkę — rzekł figlarnie — i to coś warto...
Żona mu dała klapsa...
— Dajże bo głupstwom pokój.
— Od wpatrzenia się w oczy pani — rzekł rozdobruchany jakoś Oleś — głowa się jeszcze gorzej może rozboleć...
Pani Pazdzierska poprawiła się na ławce, mąż rozśmiał serdecznie... Oleś dał się wciągnąć na herbatę, z cytryną i z czarnemi oczami.
Starał się o to poczthalter, żeby salon jego i dom, na obywatelski wyglądał, żona też lubiła elegancyę, oboje nieszczęściem mieli gust bardzo osobliwy... i niewybredny...
Na licytacyi kupione meble okryte aksamitem, trochę spłowiałym, zawsze w miasteczku równych sobie nie miały. Na ścianach były rozmaite obrazy, wizerunki i fotografie, a zwierciadło nad kanapą rozmiarami swemi obudzało w pocztylionach zdumienie. Dla upięknienia go u góry była muślinowa draperya, której piękne fałdy, pył postarał się uwydatnić. Nie mówię nic o firankach, na złocistych kijach i złotem świecących rączkach, stoliki, etażerki, konsola, — tak były zastawione porcelaną, iż zdawały się uginać pod ciężarem jej. Była tam owa słynna osóbka płci pięknej, w chwili, gdy zabierając się do snu, zabezpiecza