Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gotowem mu sam odnieść.
Poczęli się kłaniać sobie. Stolnik go do progu odprowadził, drzwi gniewnie zatrzasnął i zamiast pisać rachunek, znowu rozmyślać począł. Wydrwigroszowi nie wierzył wcale, a przecie ta nowa o Czokołdzie wiadomość, owe zasadzki, owo porwanie kobiety uprojektowane, mocno go zgryzły. Takie się rzeczy na razie nie zmyślają.
— Otożem sobie zbawcę napytał! zawołał w duchu, i chciałem go przybrać za rezydenta! Prawda, że to wszystko miało się czas wyszumieć... wszelako czém się skorupka za młodu napije...
Już się cofać nie było podobna, Czokołd zaproszony do Ćwikłów jechał, a tu jak na złość, coraz się o nim osobliwszych dowiadywał rzeczy.
Niespokojny kazał tłómoki pakować, gdy i ów obżałowany nadszedł wesół jakiś, raźny, wszystkie interesa sprawiwszy. Przekąsili tylko na prędcę i siadłszy na brykę puścili się w dalszą drogę.