Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

remu na widok sukienki dziecka łzy się z oczu toczyły.
— Tyle com powiedziała, jak na spowiedzi, powtórzyła Magda w piersi się bijąc, więcéj nic.
Cieszym padł na ławę i zamyślił się długo.
— Słuchaj, rzekł, masz dzieci... jesteś nieszczęśliwa z tym łajdakiem; nie psujże sobie przyszłości, nie gub się, ukrywając prawdę lub uciekając... Zostań spokojnie w domu, a jeżeli potrzeba będzie ciebie, staw się do dworu i mów prawdę.
— A! panie, a! ojcze! tyle powiem com już mówiła... świętą prawdę... ale nie gubcie nas, nie gubcie.
To mówiąc i płacząc, poczęła mu pełzać po nogach jęcząc. Cieszym, który serce miał miękkie, rozpłakał się, i zabrawszy odzież dziecka, co najrychléj do domu kazał pośpieszać.
Odkrycie było zdumiewające i niespodziane: zostawało teraz do narady, jak sobie począć. Czokołd, który był sprawcą nieszczęścia, pojechał sam szukać niby dziecka do Warszawy, posądzając Teklunię. Stolnik rozmyślał, czy zuchwalstwa dopełniając miarki nie wróci jeszcze nazad, nie wiedząc o odkryciu. Ale gdzie w takim razie dziecko umieścił? i czyby go nie odprawił do matki? „Może, pochlebiał sobie, cała zemsta zależała na tém, że Pawełka odwiózł Tekluni tylko.” Stolnik oddychał lżéj, gdy na ten domysł wpadał. Byłoż to możliwe?
Przez całą drogę najdziwniejsze przypuszczenia oplątywały mu głowę. Późną już nocą dobił się do Ćwikłów, gdzie wszyscy spali; stary tylko Gomółka czekał na pana, nie mogąc sypiać. Ucieszył się niezmiernie Kobyliński zobaczywszy go, i przybiegł pokazując kurtkę Pawełka i opowiadając nieporządnie, jakim sposobem trafił na nią.
Całą noc niemal tak przegadali.
— Niech pan się nie łudzi: nie ma nic innego do czynienia, tylko się uzbroiwszy, a ban-