Strona:PL JI Kraszewski Zagroba.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
35







ZAGROBA.
(Obrazek obyczajowy).

Siedzieliśmy z doktorem Tarnem u komina i długo nie przerywali milczenia, trzaskiem tylko płonących drewek i szumem drzew ożywionego niekiedy. On spuścił głowę wyłysiałą i ciągnął dym fajki, powolnie poglądając na węgle, ja zamyśliłem się o jego opowiadaniu, tylko co skończoném, które głębokie na mnie zrobiło wrażenie.
Była to chwila, jaka zwykle następuje po żywéj bardzo rozmowie, gdy człowiek wewnątrz siebie rozbiera słowa cudze i swoje, porządkuje wrażenia i godzi sprzeczności.
Doktor widząc mnie zamyślonym i smutnym prawie, odezwał się nareście podnosząc uśmiechającą, pogodną twarz swoją, na któréj dobroć, łagodność i siła malowały się razem.
— Tak mój drogi! niema jak być doktorem, aby poznać ludzi.
— I odczarować się — rzekłem.