Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Korczakowa przelękła, zmięszana, ręką sobie twarz zasłoniła — nie śmiała słowa powiedzieć, cofnęła się we drzwi swéj izdebki cała drżąca.
Salezy szedł za nią.
— Ja należałem i należę do przyjaciół, niechże pani mi dozwoli — przypomnieć się...
Widać było z całego obejścia się staruszki, iż Salezy odgadł — nie cofnął się więc, bo mu to było na rękę.
— Panie dobrodzieju! łaskawy panie — bojaźliwie i błagająco odezwała się staruszka — na miłość Boga, proszę... niechże mnie pan nie zdradzi...
— Nigdy w świecie! zawołał garbus.
Staruszka z sieni wsunęła się do swojego pokoiku ubogiego, Salezy szedł za nią.
— Widzisz pan — przebąknęła ze łzami stara. — Ja to dla Stasia robię, że się i nie pokazuję i siedzę w kąteczku i... wolę być sługą niż matką. Miałby ze mną ambaras... pan to zrozumie... Ja niepotrzebuję nic... prosta jestem kobieta... on ma stosunki...
Garbus wszedł już był i rozglądał się po ubogiem mieszkaniu.
— Że pani to czynisz dla syna, — rzekł, — temu się nie dziwuję, ale że syn pozwala na to — nie rozumiem...
— Ja go tak prosiłam... — przerwała staruszka...
— No i tak dobrze zachowuje się tajemnica, rozśmiał się garbus, że ludzie nawet nie wiedzą czy pani na świecie jesteś jeszcze lub nie... ale to się nie godzi...
— Dla czego! — przerwała Korczakowa — mnie z tém dobrze!
— Być może — dodał garbus, — ale tajemnica się zawsze i dla wszystkich, jak pani widzisz, uchować nie może; a ludzie potem posądzą poczciwego Stanisława, że jest złym synem i matki się własnéj zapiera!
— Co pan mówisz! — wykrzyknęła przerażona stara... — Na Stasia mógłby kto taką potwarz rzucić! ależ to najlepsze dziecko w świecie...
— Spodziewałem się tego po nim — rzekł Salezy — ale tymczasem gotowi ludzie go osądzić surowo... a pani będziesz temu winną...
Zasmuciła się i zmięszała staruszka, nie wiedziała co odpowiedzieć.
— Ja téż — dodała po namyśle — myślę się z miasta wynieść zupełnie — to tak będzie jakbym umarła.
Podniosła załzawione oczy na garbusa, który słuchał jéj z zajęciem.
— Pan mnie powinieneś zrozumieć, — rzekła. — Przypominam sobie teraz, że nieboszczyk mój mąż mówił o panu, iż jesteś bardzo rozumny... więc wejdziesz w moje pobudki... Synowi pomocą nie mogę być w niczém, a zawadą wielką. Co począć z taką prostaczką, któréj