Strona:PL JI Kraszewski Przybłęda.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rok cały upłynął od wysłania tego listu, w ciągu którego wychowanica pozostała przy Albinie... Cały ten przeciąg czasu, na który rachowano, nie sprowadził najmniejszej zmiany. Kamilka, w sobie zamknięta, opierała się wszelkiemu wpływowi osób otaczających. Biedna Wysocka miała często łzy na oczach, czując, że cała jej praca, trud, poświęcenie, były stracone.
Bożak w ciągu roku przechodził przez różne metamorfozy namiętności.
Zrażał się czasem do Kamilki, rozpaczał — chciał zupełnie się wyrzec, czuł, że, żeniąc się, popełni niedorzeczność, a namiętność jakaś zmysłowa, niepohamowana, dzika, napowrót go ciągnęła do tej twarzyczki, w którą godzinami się pożądliwie wpatrywał.
Stworzył sobie teorję własną nareszcie, iż miłość mogła tylko i musiała tę istotę odżywić, wlać w nią duszę, podnieść... Oświadczył ku końcowi roku Albinie, iż postanowił się żenić.
Niezłomną miał wolę. Ślub według niego był dopełnieniem wychowania.
— Po ślubie wywiozę ją na kilka miesięcy za granicę — mówił Albinie — niepodobieństwem jest, aby podróż, towarzystwo — nie podziałały na nią.
Wysocka ciągle padała ofiarą. Ona i sędzina musiały się zająć wyprawą, przygotowaniami, i tą lodowatą Kamilką, którą wiadomość, iż wychodzi za mąż, do najwyższego stopnia roztrzpiotała, uszczęśliwiła, ale po dziecinnemu.
Bożak dowodów przywiązania musiał szukać w tem, co wcale inne miało znaczenie.
Po Albinie nikt w świecie się nie mógł domyślać, że pomagała do tego, co jej ostatnią odbierało nadzieję. Nie starała się p. Onufrego odciągnąć od tego związku, nie odradzała napróżno, oddała się cała na posługi Kamilli.
Dzień w dzień prawie powtarzała jej jedno:
— Patrz, jak powinnaś mu być wdzięczną. Winnaś mu wszystko. Całe twe serce oddaj; myśl, staraj się i pracuj, abyś go uczyniła szczęśliwym.
Dziewczę słuchało nieme, a najczęściej potem pytało, czem która sukienka będzie garnirowaną.
Wysocka, czasem sam na sam pozostawszy, łamała ręce i zalewała się łzami.
Ślub po cichu bardzo odbył się potem w Sosenkach, a wesela z zabawami nie było wcale. Wieczorem państwo młodzi odjechali do Młynysk, zkąd po kilku dniach w podróż się puścić mieli.
Bożak zdawał się nad wyraz wszelki szczęśliwym, a Albina nazajutrz po ślubie pisała do przyjaciółki.
„— Stało się, kochana Lucyno!.. Biedny, ślepy, roznamiętniony Bożak związał los swój z istotą, która nie tylko nie warta jest jego, ale nigdy ocenić tego człowieka nie potrafi.
„Widzę, czuję, jak rychło ostyglejszy Onufry całą nicość tej życia towarzyszki uczuje, jak boleśnie da mu się uczuć błąd popełniony.
„Gdyby zresztą Kamilka tylko umysłem gonie dochodziła, a sercem była go warta... miłością płaciła za brak innych przymiotów; ale ona nie ma serca, a pali się jej główka! Nie śmiem przeczuwać, nie chcę prorokować, jak noc jestem smutną, tak mi go żal...
„Mam za to pociechę z Jadwisi, ale razem w niej smutek.
„Rozwinęła mi się tak szczęśliwie, tak bujno, że, wśród społeczeństwa tego zacofanego, nie żyjącego wcale myślą nie duchem, będzie nieszczęśliwą. Mama często już nie rozumie Jadwisi, jesteśmy we dwie tylko.
„Biedne dziewczę wyrywa się myślą na świat szerszy, a jego przeznaczeniem wyjść za zadomowionego szlachcica, za kogoś w rodzaju Bodiakowskiego... i żyć z nieocenioną, osamotnioną, sierotą.
„Jadwiga już mnie teraz wcale nie potrzebuje, jestem w Sosenkach gościem tylko. Jeździm z nią razem do Młynysk, do rodziców, sprowadzamy i czytamy książki, marzymy, szukamy sobie zatrudnień, któreby brak towarzystwa zastąpiły.
„. . . Pochowałam ojca, kochana Lucynko! Matka moja została samą, potrzebuje mnie... przenoszę się do Młynysk. Czarlińska zacna i poczciwa rozstaje się ze mną, jak z własnem dziecięciem, płacze.
„Co będę robić w Mlynyskach, nie wiem.
„Myślę o założeniu szkółki dla dziewcząt. Mnóstwo oficjalistów jest w okolicy, których córki wcale żadnego nie odbierają wychowania, żadnej nawet elementarnej nauki. Mój czas wolny. Chciałabym stać się użyteczną drugim, bo sobie nie zdałam się na nic.
„Od śmierci ojca, matka leży chora ciągle. Drżę, myśląc, że Bóg mi ją wydrzeć może i uczynić mię sierotą, sierotą tak bez nadziei, ażeby kiedy sieroctwo to się mogło zmienić.
„Lekarz mi powiada, że choroba matki nie jest groźna, ale siły wyczerpane. Mimowoli przychodzą przykłady tych małżeństw, które po długiem pożyciu wspólnem, gdy się rozerwało, jedną prawie trumną się zamknęły.