Strona:PL JI Kraszewski Przybłęda.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czarlińska, gdy bryczka zaturkotała, w uniesieniu uściskała Albinę, tak się jej gość ten podobał, i tak była dumna tem, że mu u niej było dobrze.
W duchu już myślała sobie, że po jakim roku, dwóch, gdy się Jadwisia trochę rozwinie, a on z nią oswoi, będzie z nich dobrana para. Młynyska, mój Boże! majątek był, który niegdyś hrabstwem zwano!! Nikt z sąsiadów ani piątej części obszaru ich nie miał.
Dobra były magnackie.
Wprawdzie ich dziedzic na magnata nie wyglądał wcale, ale chłopiec się zdawał choć do rany przyłożyć.
Do Sosenek dawniej nie często goście zaglądali, Czarlińska się nudziła i nie bardzo była już do nich od śmierci męża nawykłą. Teraz spostrzegła, że z Albiną przybyła jej do domu siła pociągająca, bo goście ciekawi może aż nadto często się zjawiali.
Dawniej Bodiakowski ledwie kiedy zajrzał, niespodziewano się go rychło, gdy jednego poobiedzia zjawił się z wielkiem zdumieniem sędzinej. Myślała, że ma interes jaki.
Albina, którą niepokoił, napastując ją wejrzeniami drapieżnemi, unikała go, jak mogła, nie chciała wyjść tym razem. Czarlińska sama przybiegła ją prosić, powiadając, że się o nią dopytywał.
Przez wzgląd na rodziców, obawiając się, aby go nie zniechęciła, wysunęła się Wysocka, ale smutna i milcząca.
Bodiakowski zdaleka tylko spoglądał na nią, ale po krótkiem a nieznacznym prologu, dobył z kieszeni zaprenumerowanego Kurjera i z tryumfem go położył na stole.
— Widzi pani — rzekł — że i u nas też gazety się trafiają.
Czarlińska z poszanowaniem patrzyła na tę nowość, która Albinę tak znęciła, że ją zaraz ciekawie porwała do rąk.
— Próbowałem czytać — dodał p. Hieronim. — Jużci, ale najwięcej piszą o mieście, a my go nieznamy.
Ruszył ramionami, nie umiał nic więcej powiedzieć.
Kurjer był widocznie dla Wysockiej zdobyty, co miało w oczach Czarlińskiej znaczenie wielkie i dawało jej do myślenia. Niemal zaczynała być zazdrosną o tę dziewczyno, która, prosta budniczka, tak łatwo wszystkim głowy zawracała.
Zyskała jednak w jej opinji.
Zabawiwszy krótko, Bodiakowski, któremu się w rozmowie nie wiodło, zostawił Kurjera, nie upominając się o niego, i odjechał.
Kilka dni upłynęło, gdy znów Bożak się zjawił.
— Niech mi pani przebaczy, że jestem zbyt częstym gościem — rzekł na wstępie. — Nie mam co robić w domu, a panna Albina jest moją koleżanką, mogę powiedzieć. U jednych uczyliśmy się profesorów, z tą różnicą, że ona z nich więcej niż ja korzystała.
Podnosiło to Albinę w oczach Czarlińskiej, ale czasem ogarniała ją trwoga. Nuż, broń Boże, zakocha się w niej z nudów, nim Jadwisia dorośnie.
Głowa ją trochę zabolała. Rada go była ująć sobie...
Bożak nie uchybił gospodyni, zabawiał i ją rozmową. Spoglądał na Jadwisię i parę razy do niej się odzywał, ale z Albiną paplali tak żywo, tak wesoło, a mówili o takich jakichś rzeczach niezrozumiałych, że sędzina, choć się uśmiechała, w duszy coraz była smutniejsza.
— Jak się oni rozumieją! — myślała.
W istocie, tych dwoje wygnańców z jednego świata mieli tyle wspólnych wyobrażeń, wspomnień, że rozmowa była niewyczerpaną.
Bożak przyznał się tym razem przed Wysocką, iż ciekawym był widzieć chatę jej rodziców na Rudkach, że umyślnie tam jeździł i znalazł ją w stanie opłakanym, z którego koniecznie chciał starych podźwignąć.
Zdawało się nawet, że nie z czem innem przyjechał tym razem i Czarlińska usiłował wciągnąć do spisku, aby starych koniecznie do Młynysk przeprowadzić.
— Niech mi pani sędzina pomoże — mówił — bo panna Albina jest upartą. Gdybym ja potrzebował dla poprawienia ich losu najmniejszą uczynić ofiarę, rozumiałbym, iż można się wahać z jej przyjęciem, ale, słowo daję, że nietylko nie będzie mnie to nic kosztować, ale uczyni dogodność. Ludzi nie mam! Stary Wysocki, zamiast ciężko pracować, będzie dozorował.
Albina głową potrząsała.
Czarlińska nie mogła jej zrozumieć.
Popierała Bożaka. Nic się jednak nie dało wyjednać u milczącej dziewczyny, która dziękowała, a główką kręciła, nie chcąc przystać na przyjęcie ofiary.
Zwróciła kilka razy rozmowę od tego przedmiotu i wejrzenie jej wyraziste dało znać Bożakowi, aby więcej nie nalegał. Zamilkł więc.