Strona:PL JI Kraszewski Przybłęda.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pamiętasz Lucynko Bożaka! nie wiem... Za tych czasów, gdy bardzo wytarty nosił tużurek, stołował się zwykle u Wanczurskiej, doskonale go znam... alem się do tego nie przyznawała... Wiadomość o Bożaku niezmiernie mnie poruszyła...
Co on tu pocznie ten biedny poeta brukowy... marzyciel, utopista, z którego ongi tak się wyśmiewano u nas... Tak z nim sprzeczano... tak go przezywano ekscentrykiem i dziwakiem?
Tyś go może zaledwie zdala widywać mogła i ode mnie chyba coś o nim słyszała... ja go znam doskonale. Czasem wieczorem, gdy nie miał przy skromnej kolacji z kim się rozmówić szeroko, posprzeczać, podowcipować, zaszczycał mnie zaczepką, która była, nie przeczę, bardzo miłą.
Miałam słabość do niego...
Co za osobliwe losu zrządzenie, aby właśnie w tę okolicę teraz go tu rzuciło przeznaczenie, gdzie ja się znalazłam.
Sędzina przez całą drogę mówiła o tym kluczu, który on po dziadku dziwaku otrzymał. Majątek, jak tutejsze wszystkie, ma rozległość ogromną, jest odłużony, lecz mówią, że zawsze jeszcze pańską stanowi fortunę.
Dziad Bożaka rujnował się na procesy. Poświęcał im gospodarstwo, spokój, ostatni grosz... Ciekawam, co pocznie utopista... pan Onufry, który z pewnością równie jest niepraktyczny.
W kościele go nie dostrzegłam, bom wogóle nikogo widzieć i na nic patrzeć nie chciała, że on mnie nie widział, albo nie poznał, to pewna...
Nie prawdaż, Lucynko kochana, że to wygląda, jak kartka z romansu? ale doprawdy zaczynani myśleć, że życie daleko jest do romansów podobniejsze, niż powszechnie utrzymują.
Wątpię, ażeby do sędziny przyjechał, sądzę, że długo tu nawet mieszkać nie będzie, więc go nawet nie zobaczę. Szkoda!!
„Zdziwienie byłoby obustronnie równe, gdybym ja uprzedzoną nie była już, że go zobaczę... Czarlińska powiada, iż wszyscy w okolicy o niczem i nikim nie mówią, tylko o Bożaku, ale o nim tyle wiedzą, że jest dość przystojnym mężczyzną... więcej nic.
„Namyślałam się z początku, czy się mam przyznać, że go znam, lecz zdawało mi się, iż lepiej było się z tem nie taić. Nie cierpię tajemnic.
„Wysłuchawszy wiec sędziny, powiedziałam jej, że... znam pana Onufrego, i że, choć nie wiele, ale coś bym mogła z jego przeszłości wydobyć.
„Zdziwienie było wielkie. Nastąpiły pytania; musiałam o nim przez całą drogę zaspokajać podrażnioną Czarlińskiej ciekawość, która mi za złe miała, żem jej wprzódy o tem nie szepnęła.
„— Ja bo uważałam — dodała w końcu, — że on ciągle na naszą ławkę miał oczy zwrócone. Nie mogłam sobie tego wytłumaczyć. Niezawodnie pozna pannę Albinę.
„O tem ja bardzo wątpię!
„Ale list muszę kończyć. Wielkie tu utrapienie z pocztą. Sędzina listów nie wysyła i nie odbiera. Trzeba więc osobliwszego składu okoliczności, aby módz wyprawić pismo i być pewną, że zostanie oddane. Muszę czekać na pierwszą okazję do miasteczka, to właśnie się trafia. Do przyszłego listu, droga Lucynko, i proszę cię, przez litość, odpisz mi prędko. A! gdybyś jaką starą bibułę mi przesłać mogła, żebym choć wiedziała, co w Kurjerku stoi. Ja po nim tęsknię.”

Twoja
A.

Młynyska, dobra, które spadły na Bożaka, graniłczyły lasami z Rudką i przytykały do Solenek. Sławne one były z jakiejś bajecznej liczby włók, które składały peryferję klucza, nie wiele przynoszącego, lecz imponującego rozległością. Jak wiele innych majętności tutejszych, głównie w ten obszar wchodziły zniszczone lasy i przestrzenie wielkie błot nieosuszonych.
Pola orne na nizinach, nie dosyć rowami osuszone, nie żyzne, dawniej nie stanowiły tu gospodarstwa, które polegało całe na wyrobku lasów, zdających się nie wyczerpanemi. Palono dawniej potaż, wyrąbywano drzewo na klepkę, bale, na wszystko, co się tylko sprzedać i spławić mogło.
Począwszy od masztowych sosen, skończyło się na kruciuchnych baliczkach, aż na ostatku okazało się, że w lesie nic już do rąbania i do spieniężenia nie było.