Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

konaniami. — Jest o czem mówić, codzień bardziej owładywa krajem jakaś młodzież nieznana, spycha ludzi poważniejszych i ciągnie naród za sobą do przepaści...
— Ale bo znowu nie trzeba przesadzać — rzekł Albert — wszystko się to skończy na ogromnych cięgach, które ci panowie wezmą. Lada dzień wystąpią przeciw nim i zgniotą...
Henryk zaczął się mocno śmiać, spojrzano na niego, ale zapytany o przyczynę, ruszył ramionami i nic nie odpowiedział,
— Tymczasem — rzekł Juliusz — to jest rzecz bardzo nieprzyjemna dla nas, ten zamęt, który miesza człowiekowi wszystkie jego zajęcia i projekta. Ludzie porządni i spokojni cierpią, a wreszcie i widok tych szałów nieznośny. Mnie to niecierpliwi do najwyższego stopnia.
— To rozumiem — rzekł Gros — wszyscy wielbiciele panny Jadwigi, która, jak słyszę, więcej jest teraz ojczyzną niż nimi zajęta, muszą przeklinać sprawę kraju dla sprawy serca. Ale, kiedy się o tem zgadało — dodał, spoglądając po siedzących przy stole — jakże tam moi panowie? Komu szczęście służy?
Oczy obecnych skierowały się na pana