Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się w ładnej Karolinie S..., ślicznej, miłej ale cichej i nie poetycznej istocie, i wiecznie siebie porównywał do orła, króla ptaków, zakochanego w gęsi, która za nim w obłoki lecieć nie może, otóż ja jestem tą gęsią, moja Jadziu, a ty tym orłem. Gdyby orzeł miał serce, siedziałby przy gęsi i byliby szczęśliwi!
Jadzia troszkę się uśmiechnęła, trochę łzy jej stanęły w oczach, zakręciła się i dodała smutnie:
A może też ja jestem trochę egoistka moja droga ciociu, ale cóżem winna, że ja ten kraj tak kocham, że radabym być wszędzie, gdzie się coś dla niego czyni! Cóżby mi tam zresztą stać się mogło? Cóż Moskale bezbronnej kobiecie zrobić mogą?
— A! Ty nie znasz Moskali, oni z bezbronnemi najwięcej walczyć lubią! czyż poszanują młodość? czy ulitują się słabości? czy dla nich jest co świętego?
Gdy tak mówiły, pudel nagle się zerwał, podskoczył do okna, łapy oparł na szybie i wielką niespokojność okazywać zaczął; z ulicy dał się słyszeć szmer i gwar jakiś. Ciotka z Jadwigą pobiegły do okna i poznały po niezwyczajnym ruchu, po przebiegającej w rozmaitych kierunkach ludności, że się coś w mieście stać musiało.