Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/470

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

panu nie dam, musisz dojechać na miejsce. Pan masz tyle ducha, wesela i spokoju, że się niemi bezpiecznie z przyjacielem podzielić możesz; my kobiety przywieziemy mu łzy, słabość naszą, wszystko, co otuchę odbiera...
— A ja mam być bulionem, czy winną polewką? — spytał, śmiejąc się Młot. — Zgoda, będę się starał jak najenergiczniej i wzmacniająco wystąpić, a w drodze spodziewam się także przydać choćby dla rozśmieszenia pań, bo nie macie zbytniego zapasu dobrego humoru. W powstaniu zaś — dodał — jedno z dwojga: albo trzeba być bohaterem sześciołokciowym, albo istotą wesołą, umierającą ze śpiewką na ustach i niezwalczoną żadnem maluczkiem niepowodzeniem; Achillesem lub Żuawem, to co w środku, zostawmy Moskalom...
Stało się więc, że panie podróż swą o kilka godzin odwlokły, a Młot przyszedł tak wybornie za lokaja przebrany, iż panna Emma utrzymywała, że dla artystycznego prawdopodobieństwa trochę na brudno przesadził. Wyborny mimik, z fizyognomią ożywioną i pałającą dowcipem, potrafił ułożyć minę takiego gawrona, iżby go nawet austryacki policyant o żadną styczność z politycznemi sprawami nie posądził.
Z południa tedy ruszyła kareta z loka-