Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ziarnka fasoli, po których później nazad do domu trafił. Mam w kieszeni zabranych na pamiątkę cztery czy pięć afiszów, jeszcze z tej sławnej reprezentacyi, kiedy to na zjazd w Warszawie prześwietnych gości grano balet »Trzech złodziei«. Już dla miłości moich towarzyszy poświęcę pamiątkę, podrę afisze na kawałeczki i drogę niemi poznaczę.
— Bardzo by to było dobre — rzekł ktoś z tłumu — ale po tych świstkach, gdyby po nitce, Moskale tu do nas trafią, dopiero się nam przysłużysz!
— Przecież do dnia powrócę, a mój papier wyzbieram po drodze. Ho! ho! nie takim ja głupi!
Śmiano się z tego środka pokierowania w lesie, ale on się okazał jednak praktycznym, bo exsufler, mimo że dotąd widział tylko te lasy, które na kulisach malowane spotykał, jednak cały i zdrów nazad do domu się dostał. Kapitan wsadził go na konia, na którym Karol przyjechał, a choć i konnej jazdy pierwszy raz w życiu próbował, raz tylko w ciągu podróży przez łeb koniowi spadłszy, utrzymywał, iż był stworzony na kawalerzystę. Przez całą drogę rozmawiał ze szkapą.
Razem z Karolem zawitała do obozu otucha, trochę ładu i nadziei; dwóch czy