Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/376

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co ja mam wiedzieć — mówił śmiało powtórnie wódką częstując kapitan. — Widzicie, że ja tu w dziurze siedzę i tyle mam świata co w oknie, a z Warszawy ledwie mnie tu raz we dwa tygodnie wieść doleci.
— A! wy Polaki! Polaki! — począł kozak z uśmiechem — wam się zdaje, że wy świat zdurzycie, a tobie stary jak by tak głęboko w oczy zajrzeć, toby zobaczył i nie to, co się dzieje w Warszawie, ale i to co się za dwa miesiące dziać będzie!!
— Ty filut stary! — gospodarz zaczął się śmiać.
— Byłem to ja kiedyś w wojsku — rzekł — i muszę mieć minę co więcej obiecuje niż dotrzyma, ja sobie w kącie siedzę, i nic niewiem, hreczkę sieję.
— A wojował ty z Moskalami — spytał kozak.
— A jakże!
— A zabił ty którego?
— Albo ja wiem.
I cicho znowu krupnik jedli. Kozak napił się miodu, który przyniesiono, powzdychał, podumał i rzekł.
— Bestye Polaki, siebie i nas zgubili. Pili by my inaczej ten miód na Zaporożu, gdyby wy się byli umieli rządzić, a kozactwem nie pomiatali, hej, hej! wiem ci i ja coś, ale teraz po wszystkiem, to też jak się