Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na które obojętnie, ale jasno mu odpowiedziano, gniewać się na niego nie godziło, bo taki służalec nie wart był nawet gniewu.
Jadwiga siadła w krześle z książką, dozwalając im dom do góry nogami przewrócić. Szczęściem dosyć znaczna suma, którą miała w gotówce, była u bankiera. Przystąpiono do najszczelniejszej rewizyi, popruto poduszki, porozrzynano krzesła, zaglądano za obrazy, oddarto w dwóch miejscach podłogę. Szczęśliwy tylko wazonik panny Emy uszedł jakoś baczności.
W pokoju, w którym znajdowała się drukarnia, teraz było zupełnie pusto, zrzynki nawet papieru pozamiatano i spalono, ale pozostał zapach farby drukarskiej nadto charakterystyczny, aby się na nim nos policyanta nie poznał. Żandarm wąchał bardzo długo, przyzwał do pomocy drugiego jakiegoś znawcę, ciągali nosami i kiwali głowami bardzo znacząco.
Postanowili oderwać podłogę i pod podłogą pył tylko znaleźli. Wezwana panna Ema dla wytłomaczenia zapachu bardzo naiwnie odpowiedziała im, że właśnie z powodu tej przykrej woni, której sobie wytłomaczyć nie umiały, pokój ten stał pustkami.
Gdy to mówiła, oko jej padło na okno, na którem nieostrożnie zostawiono kilka