Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A cóż, te panie to wyszły, ale z siwym staruszkiem, który miał order w pętliczce.
— Już to wy wszyscy głupcy jesteście i do niczego niezdatni — zawołał wielki mąż; zawsze mi się tak spisujecie jak dzisiaj; jakże można było dać temu człowiekowi umknąć?
I trzasnąwszy drzwiami, wrócił zburzony do salonu, a tu wziąwszy na stronę pana Edwarda, rzekł do niego poufnie:
— Proszę cię, mój drogi, bywasz często u panny Jadwigi, to wiadomo, nie jest to najlepsze towarzystwo, ale dobrze rozumiem, co cię tam wabi. Użyjże na dobre tej znajomości i rozpytaj ostrożnie, z kim dziś była na spacerze? Przyjdziesz mi to jutro powiedzieć.
Edward chciał się wymawiać, ale dawszy mu ten rozkaz wielki człowiek, odwrócił się i poszedł.
Jak wielki strach opanował pana Edwarda wskutek tego polecenia, o tem już mówić nie potrzebujemy. Jadwiga wróciła sama, smutna i przelękniona, zdawało się jej, że bez niebezpieczeństwa mogła się tam spotkać z Karolem. Tymczasem i niespodziana pogoń Edwarda i ten drugi człowiek, którego wejrzenie badawcze spo-