Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Każecie się jej wyrzec: składam ją na ofiarę. Od dziś i ja sama i wszystko co mam, niech służy tylko wielkiej sprawie kraju. Jako kobieta, nie narażam się na takie niebezpieczeństwo jak wy, ale się żadnego nie ulęknę.
I podała mu rękę, a w oczach jej łza błysła.
Mówili potem o wielu rzeczach, prócz o sobie, nie była to jednak rozmowa kochanków, bo miłość im obojgu zdawała się świętokradzką kradzieżą, gdy tylko o kraju myśleć i kraj kochać się godziło. Ale mimo milczenia, jakie nakazywała przyzwoitość, czuli oboje tę wielką rozkosz zbliżenia, rozmowy, zamiany myśli, która będąc niewinną, jest wszakże tak silną dla serc nie zepsutych, jak gdyby nad nią żadnej większej nie było; spojrzenie, uśmiech, słowo, starczą na długie godziny rozmyślań i przypomnień.
Mówiliśmy już, jak nie zrażonym pretendentem panny Jadwigi był Edward, kiedy go nawet to, co nazywał jej czerwonością, odstręczyć dotąd nie mogło. Szukał on wszelkich możliwych sposobów, aby się do niej przybliżyć. I teraz widząc jak jechała w alee, pochwycił zaraz dorożkę, aby za nią pogonić. Trafem jednak, pędząc za nią, dojechał aż do Belwederu, tu