Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

możemy, żeśmy nigdy zbytnią zgodą i ślepem nie grzeszyli posłuszeństwem. Obawą była wielka, aby i teraz czyn się nie rozszczepił pod różnymi przewódcami na części. Karol był duszą tej garstki, w którą wmawiał zgodę i jedność, jako warunki niezbędne w chwili walki.
Przez kilka dni nie ukazał się on nigdzie, tak był zajęty, a Jadwiga musiała szukać sposobu jakiegoś widzenia się z nim, bez narażenia go na niebezpieczeństwo. Niecierpliwa, napisała do niego słów kilka, prosząc, aby o godzinie piątej wieczorem, znajdował się w okolicy botanicznego ogrodu, gdzie i ona na przechadzkę przybyć miała. Przyniesiono jej odpowiedź, że Karol na umówione miejsce przybędzie.
Ludność warszawska, zwłaszcza od czasu jak ogród Saski i Krasiński objęty został przez policyę i żandarmów, dosyć licznie w piękne wieczory uczęszczała w stare te i piękne aleje, na których dawniej popisywać się lubiono z najpiękniejszemi w mieście ekwipażami. Teraz najwięcej tu było pieszych, szukających cienia i chłodu w swobodniejszem miejscu, choć i tu nie zbywało na widokach drażniących. Aleje wzdłuż ubrane były w rozstawionych zręcznie policyantów, a że droga ta wiodła do wielko książęcej rezydencyi Łazienkow-