Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

równie pożytecznie może sprawie służyć za granicą. Ja się tego nie podejmuję.
— Nie wiem czy i ja tego potrafię dokazać, ale możesz pan być pewnym, że nad tem pracować będę usilnie, gdybym go tylko widzieć mogła.
Młot uśmiechnął się i spojrzał na nią z dziwnym wyrazem, który Jadwigę zastanowił i przestraszył. Zdawała się bowiem odgadywać z jego wejrzenia, jakby to widzenie się z Karolem, o którem wątpiła, było nadspodziewanie bliskiem. Nie mogła tego zrozumieć, nie przypuszczała bowiem, żeby Gliński, ważył się w tej chwili zajrzeć do domu, w którym go najprędzej szukać mogli. Przelękła się prawie, gdy Młot wskazał jej oczyma drzwi, na prawo do bocznego pokoju wiodące. Z pospiechem pobiegła ku nim i w progu już ujrzała Karola, stojącego przy stole nad albumem, tak spokojnego, jak gdyby powracał z jakiejś zabawy. Twarz jego wymizerniała i zmieniona była, jeśli być może piękniejszą teraz, bo poważniejszą i surowszą. Spokojny jakiś wyraz smutku oblewał ją całą; na ustach był pół uśmiech cichej rezygnacyi, która z wysoka patrzy na drobne świata uciechy i bóle.
Jadwiga pobiegła ku niemu, wyciągając dłoń drżącą.