Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A gdzieżby to dostać takiej chaty i gruntu, żeby za nie nic nie płacić i z nich nic nie robić?
— Już ja ci taką wynajdę, tylko mi posłużcie mój Tomaszku.
Gdy w kilka dni później, żołnierz nadszedł znowu, zdumiała się panna Jadwiga, jego zamyślonej twarzy, widać było po nim, że mocno brał na rozum i nad przełamaniem wielkiej jakiejś trudności pracował. Gdy wszyscy odeszli, a w salonie została ciotka, nad robotą w kątku, a Tomaszek z Jadwigą, żołnierz po cichu sam rozpoczął rozmowę.
— Od tej pory, jak mi panienka powiedziała o tej chacie, we dnie, w nocy, chodzi mi po głowie, a takem sobie już ją zbudował, że wszyściutkie znam kąty, a serce mi się do niej tłucze, aż człek głupieje. Z przeproszeniem panienki, pokusa straszna, jak szatańska. Radaby dusza do raju, ale grzechy nie puszczają. Już ja się domyślam, o co tu sprawa chodzi, ale kiej do dyabła trudno!
Jadwidze znowu serce bić mocno zaczęło. Trochę nadziei błyskało w jej oczach, ale jak się tu było spuścić na takiego Tomaszka, którego roztropność w tak trudnej sprawie starczyć nie mogła? Nieznajomość miejsca i warunków nie dozwalała