Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pstwo jakieś zrobić musiał, któremu ją winien; jednakże nieraz po cichu zapytywał i co tam o nim mówią i jak go sądzą, a pochlebstwo przyjemne na nim robiło wrażenie. Wstydził się tylko tej słabości i dogadzał jej za parawanem.
Jadwiga odwykła od takich obrzędowych przyjęć, od tego ceremoniału i wystawy, uczuła wielki ucisk serca, znalazłszy się wśród ludzi, których większa część stała poza narodem i jego życiem.
Margrabia i jego rodzina bardzo uprzejmie ją przyjęli, w twarzach jednakże znać było i podziw i niedowierzanie i jakby podejrzenie, że nie darmo tu przyszła.
Rozmowa była zrazu obojętną, margrabia ciągnął dalej swą pielgrzymkę po salonie, zapytywał tych, których dawno nie widział, czy nie jeździli do Ameryki, innym wmawiał, że musieli być chorzy, dając do zrozumienia, że tylko choroba uwolnić ich mogła od złożenia uszanowania w Brühlowskim pałacu i t. p.
Jadwiga tymczasem, chcąc skorzystać z ofiary, jaką z siebie czyniła (po cichu nazywała to małą podłostką), szukała oczyma kogoś, coby tu jej mógł służyć za pośrednika do jedynego interesu, jaki miała na sercu. Ale znaleźć go jakoś nie mogła. Byli tu wprawdzie liczni jej zna-