Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słowo, które miał powiedzieć, każde zbliżenie się swoje, ukłon i uśmiech, którym obdarzał. Wiedział, co komu powiedzieć, a do najsłodszej grzeczności szyderstwa szczyptę przysypywał. Właśnie na jeden z takich wieczorów poniedziałkowych wybrać się musiała Jadwiga, chcąc wszelkich możliwych środków użyć w obronie Karola.
Salon Brühlowskiego pałacu nie obfitował w niewieście towarzystwo, nie można się tam było inaczej pokazać, jak zrzekając się żałoby, bo margrabia tej manifestacyi całego narodu nie cierpiał. Jak skoro on objął rządy, sądził, że powszechna nastąpić była powinna radość. Powtóre rodzina margrabiego nie wielkie miała w kraju stosunki i wcale ich nie poszukiwała. Godzi się też domyślać, iż biedne te niewiasty, dźwigające z obowiązku jarzmo wielkości margrabiego, może nie rade mu były; ale jak kraj, tak rodzina musiały spełniać wolę wszechwładnego despoty.
Zmuszona ukazać się z ciotką na jednym z wieczorów, Jadwiga w nadziei wyzwolenia Karola poświęciła nawet żałobę. Ale ubrała się tak, aby coś z niej pozostało. Miałe całe ubranie czarne przyozdobione wstążkami purpurowemi, stroik czarny z ponsowym we włosach i przepyszne kolie, branzolety, kolce i brosze