Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Inaczej — dodał ciszej — proszę się rychłego uwolnienia nie spodziewać i następstw bardzo nieprzyjemnych...
Karol na przedługą tę admonicyę nie widział potrzeby odpowiadać, ukłonił się i żołnierze odprowadzili go do numeru, do którego wrócił prawie wesół, sądząc, że z ogólnych obwinień, niczem nie dowiedzionych i za posiadanie zakazanych książek nic go tak strasznego czekać nie może.
Po tem krótkiem badaniu nastąpiły znowu też same długie dnie nudy i tęsknoty, tak podobne do siebie, że się z niemi policzyć, ani z nich żadnego wyróżnić nie było podobna. Karol musiał oznaczać je sobie rysami na ścianie, aby przypomnieć od jak dawna był uwięziony. Wkrótce i on rozpoczął tę przechadzkę po wyślizganej ścieżce środkiem izdebki i całemi godzinami ze spuszczoną głową, zatopiony w myślach, machinalnie, jak koń na deptaku, chodził aż do zupełnego znużenia. Bronił się jak mógł temu upadkowi ducha, który ciągnie za sobą obezwładnienie ciała i przymusowe próżniactwo; z przestrachem spostrzegł, że go niekiedy chwytał ów sen, sen ciężki, bez marzeń, gniotący, którego skutkiem jest jakieś zdrętwienie mózgu i ociężałość myśli; ale nie