Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gotów był (jak pani Sévigné po owym menuecie) wykrzyknąć, że margrabia jest wielkim mężem!
Rozmowa prowadzona widocznie bardzo zręcznie przez słusznego mężczyznę, zaczynała zakrawać na inkwizycyę i badanie.
Edward był w takiem usposobieniu, że dałby był z siebie ciągnąć wnętrzności jak św. Bartłomiej.
— Powiedz mi pan — rzekł powoli towarzysz — pan podobno bywasz i poufale jesteś przyjmowany w salonie panny Jadwigi? Ma to być zbiegowisko czerwonych?
— W istocie — rzekł Edward — różni tam ludzie przychodzą, towarzystwo bardzo zmieszane....
— Spotkałeś tam pan kiedy niejakiego Karola Glińskiego?
— Spotykam go tam każdym razem!
— Mówią że ma to być bardzo niebezpieczny człowiek?
Edward łatwo mógł zrozumieć, że mówiąc z tak znaczącą figurą, mającą w ręku władzę i naówczas prawie wszechmogącą, przyczyniał się do potępienia, do wyroku na człowieka już źle u rządu widzianego; w innym razie może byłby zamknął usta lub wstrzymał się z objaśnieniami, ale