Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dano, przerażało, nie mogła tylko pojąć, dlaczego ten żołnierz z nią właśnie chciał się widzieć.
Wybiegła żywo i znalazła w sieni wychudzonego człowieka, ubranego w szary płaszcz żołnierski z chorobą wypiętnowaną na twarzy. Ukłonił się jej kilka razy, a Jadwiga jeszcze tego zrozumieć nie mogła, dopiero gdy się odezwał, poznała go po głosie.
Był to Tomaszek, dawny parobczak dworski, wzięty do wojska z ostatnią branką, o którym od tej pory słychać nie było.
Straszny to ten podatek krwi, który dzieci wydziera matkom, mężów żonom, ojców dzieciom, ale gdy go nie pojmujący świętego obowiązku prosty człowiek, płaci własnej ziemi, ma choć tę pociechę, że ja piersiami zasłoni. Cóż dopiero gdy najeźdźca dziesiątkuje ludność ażeby kraj wycieńczyć, gdy każdy przezeń porwany wie, że idzie na stracenie, że do swoich nie powróci lub przyjdzie starcem o kuli, gdy ich mogiły darniami porosną! Cóż się to w duszy tych ludzi dziać musi gdy im ogłoszą ten wyrok tak straszny jak ów: Idźcie potępieni na ogień wieczny! Iluż tu oszaleć, ilu z tęsknoty umierać musi, a ilu uschnąć z rozpaczy! Ze wspom-