Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a prześladowcami, i tymi, których pociągnąć ku sobie potrafili; zawiązały się były stosunki tak, że łańcuch nieprzerwany rozmaitych odcieni łączył najzajadliwszych prześladowców z najgorętszymi ich nieprzyjaciółmi.
Spotykano się w neutralnych salonach, mówiono o rzeczach obojętnych, znano się, bywano u siebie i tolerowano się wzajemnie. Opinia publiczna uciskiem i przymusem tłómaczyła pewne słabości, najpodlejsi zaprzedańcy w pewnych kołach towarzyskich okupywali zdradę jakąś koszlawą niby miłością ojczyzny.
Nagle od owego zjazdu monarchów w Warszawie, który dał znak przebudzenia, potrzeba było wszystkim wybierać, i być z krajem, lub przeciw krajowi. Zdumieli się wielce ci, którzy przez dwadzieścia kilka lat bezkarnie jeździli na bale do zamku, gdy do ich karet wpadły potępiające kamienie! Od tej chwili, chociaż wiele pozostało salonów bezbarwnych i ludzi dwukolorowych, coraz silniej zarysowywały się stronnictwa i przekonania. Nie chcielibyśmy widzieć ich tu więcej nad dwa, to jest zdrajców i wiernych dzieci, może i nie było ich więcej, ale w pośrodku stały tłumy pogan, jak ich nazywała panna Jadwiga, które nawracać było po-