Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/492

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie odpowiadasz za nie. W świecie codzień się ociéramy o niegodziwość, któréj zapobiedz nie jest w naszéj mocy.
— Coś mnie od tego człowieka odpycha, jak skoro wiem, że czystym nie jest — rzekł Bojarski. — Nie, nie! Mam mocne postanowienie rozstać się z nim.
— A potém? — spytał Żardyński.
Bojarski żywo począł chodzić po pokoju.
— Dałem się skusić mamonie — zawołał — słusznie więc jestem ukarany. Nie powinienem był rzucać swojego powołania. Zostałem odstepcą. Bóg widzi, nie dla siebie, ale dla mojéj biednéj siéroty. Dla niéj jednak nawet nie mogę wytrwać tam, gdzie każdy grosz wzięty czuć będzie krzywdą ludzką. Będę pisał, przepisywał, redagował bodaj kalendarze, robił korekty... jadał chléb suchy...
Twarz mu rozpromieniała nagle.
— A! profesorze — zawołał ochoczo — pomimo nędzy która mnie czeka, czy uwierzysz, że mi się to uśmiecha? Powrót do zajęć mnie właściwych sprawia mi taką radość, jakbym z wygnania do gniazda przybywał. Są fatalizmy! czuje że ta literacka biéda i swoboda stanowią przeznaczenie moje!
Żardyński go uściskał w milczeniu.
— Co tu powiedziéć na takie oświadczenie? —