Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

usposobiony. Bądźcobądź, dla szkoły strata to wielka, dla mnie niemniejsza, a dla pana....
Zadumał się Bojarski.
— Nie mam innego środka, muszę rozporządzeniu być posłusznym, choć ono dla mnie w najwyższym stopniu jest niedogodném — począł zadumany. — Niespodzianka to, któréj ledwie potrafię podołać, zmiana wszystkich życia nawyknień i warunków. Ciężki los!
Wstał, jakby chciał odchodzić. Rektor wyciągnął ręce do niego.
— Z mojéj strony uczynię, co tylko będzie w méj mocy — rzekł — lecz na wszelką ewentualność przygotować się potrzeba.
Ścisnęli sobie ręce. Bojarski wyszedł, myśląc już tylko, jak o tym fatalnym wyroku da znać biednéj żonie, którą przenosiny okrutniéj jeszcze dotknąć miały, niż jego. Była tak nieprzygotowaną, biédna Magdusia!...
Wciągu krótkiego przejścia od Akademii do dworku, na myśl mu przyszło przedstawić żonie tę zmianę dotkliwą jako wypadek, szczęśliwe następstwa mogący pociągnąć za sobą dla wychowania Bernardka.
Jemu samemu było to jedyną pociechą, chociaż przenosiny narazie stawały im się jeśli nie ruiną, to przynajmniéj troską nader bolesną. Nie mieli nic w zapasie; potrzeba było sprzedawać wszyst-