Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/461

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie i poczciwie. Tak samo jak Bernard, wierzyli wszyscy w Opatrzność i dlatego sami byli nieopatrznymi.
Wszędzie jednak spotykają się wyjątki, i takim był pan Jan Paweł Zbrzydowski, który na przekór dziejom, wywodził się od Zebrzydowskich i mniemał ich rodu i krwi potomkiem.
Wistocie miał coś w sobie ich natury niespokojnéj, gwałtownéj, niecierpiącéj nad sobą przewagi, rwącéj się do przedsięwzięć trudnych.
Syn rodzica, który mu zostawił po sobie pomierne szlacheckie mienie, Jan Paweł za zadanie życia wziął sobie rodzinie swéj dawną świetność przywrócić. Nie pojmował tego inaczéj, jak naprzód robiąc piéniądze.
— Na majątku i na worku opiéra się wszystko — powiedział sobie — i od młodych lat cały się oddał robieniu grosza.
Rzecz to pewna, że gdy się kto duszą i ciałem odda jednemu, gdy cel postawiwszy przed sobą, dąży i zmierza ku niemu nieprzerwanie, wytrwale — zawsze wkońcu nabędzie wprawy w dobijaniu się do niego i zdobyć coś musi.
Pan Paweł Zbrzydowski czy Zebrzydowski, dochodząc do lat pięćdziesięciu, mógł sobie powiedziéć, że dokonał co zamierzał. Z dwóch wioseczek doszedł do posiadania kilku kluczów dobrze rządzonych i intratnych, obracał kapitałami