Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/460

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jęcia, wymawiając się tém, że się zobowiązano względem innych.
Na list do niego pisany p. Teofil odpowiedział ofertą dykcyonarza, który wydać zamyślał, naznaczając za wykonanie cenę tak śmiészną, że nawet Bernard, niewymagający wcale, przyjąć jéj nie mógł. Nie czuł się téż stworzonym na leksykografa.
Po kilku dniach wędrówek od drzwi do drzwi, Bojarski powrócił do domu niespokojny. W szufladce było zaledwie kilka rubli, Tomcio gwałtownie potrzebował trzewiczków i ciepłéj sukienki. Daléj codzienny wydatek na kuchnię, drzewo. Zkąd było wziąć na to wszystko?
Postał czas jakiś przed otwartą szufladką, podumał, rzucił się na kanapę, i znalazłszy otwarte na stole Montaigne’a „myśli,” zatopił się w ich czytaniu.
— Teraz pora — mówił w duchu — aby się w to wdała Opatrzność!




Fenomenalną u nas jest rzeczą spotkać szlachcica, któryby z piéniędzmi się obchodzić i robić je umiał.
Talentu tego nie miało nigdy rycerstwo polskie, ale zato mieniem szafować i lubiło i potrafiło pięk-