Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bowiem tak, że zbyt już wiele nie potrzebował aby być sytym, i mógł przez to obiadek wspólny uczynić skromniejszym jeszcze.
Przywitanie było serdeczne. Pan Teofil wyspowiadał się z utęsknienia za panem Bernardem, rozpytał go o zdrowie, o zajęcia, potém potrącił o to, iż może obiadek bardzo wykwintny nie będzie, ale obrał ten kątek, aby im nie przeszkadzano.
Zadysponowana już uczta wistocie była skromną, na co Bojarski nie zważał, bo jednéj potrawy było mu zawsze dosyć.
Pan Teofil miał niezmienną jednę metodę zagajania rozmowy z literatami: poczynał zawsze od skarg i użalań na straty które ponosił i od zapewnień swojéj gotowości poświęcania się dla ogółu.
Z tego wypłynęło, iż mu poddawano myśl wydania encyklopedyi. Spytał o zdanie Bojarskiego. Przedsięwzięcie wymagało kosztów znacznych, współpracowników wielu, połączone było z trudnościami bardzo łatwemi do przewidywania.
Bernard milczał długo; myśl była dla niego nową, ważył ją i rozważał. Gdy potém mówić począł, pan Teofil, trochę już naówczas mający słuch przytępiony, przyłożył rękę do ucha i z natężoną uwagą chwytał każde słowo. Bojarski nie był tak bardzo przejęty encyklopedyą, znajdował że do dzieła takiéj doniosłości należało się przygoto-