Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gółu, lecz szło z nim równym krokiem, w wielu zadaniach posiłkując mu, było pobłażającém, a w związku serdecznym ze społecznością czerpało siłę, która i religii w pomoc przychodziła.
Ks. Wojucki pamiętał te stare dzieje i zupełnie odmienne stosunki społeczne. Był to kapłan tych czasów patryarchalnych, dziś okrzyczanych, w których dwór, plebania, wioska składały jednę całość, wielorakiemi zniszczoną węzłami. Wieśniak nie marzył o emancypacyi, ale rachował na opiekę: dwór popiérał plebanią, a proboszcz stał po stronie władzy patryarchalnéj.
Zwolna przyszły pojęcia, wymagania nowe i nagle okazało się, że to co latom długim starczyło, dla przyszłości było zgubne. Zażądano swobody dla włościan, kościół znalazł się pod kontrolą już nie oddalonego Rzymu, ale miejscowéj władzy świeckiéj. Nastąpiły starcia... dwór coraz się stawał bardziéj osamotnionym i poczuł otoczonym nieprzyjaciołmi. Nadchodziły lata walki dla wszystkich, mające nowy organizm państwowy wyrobić, epoka przesileń... Kościół stał się w całém znaczeniu tego wyrazu wojującym.
Ks. Wojucki patrzył na to, ze stanem nowym rzeczy pogodzić się nie mogąc. Staruszek był gawędziarz wesoły, niewyczerpana skarbnica wiekowych podań, anegdot, dowcipów, tradycyj; pobożny, dobry, wyrozumiały, lecz musiał znaczną