Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

próbować dostać się do teatru? Radzca podał wcale niezły projekt. On jest dobrze z generałem, udałoby się może za jego protekcyą.
Wlepiła oczy w Bojarskiego, który długo pozostał milczącym.
— Do teatru — rzekł — potrzeba powołania, szczególnego talentu, naostatek i stosownego przygotowania się.
— Pedanterya! — przerwała Klara. — Któraż kobieta nie jest aktorką?
— Ale pani sama doświadczyłaś poczęści, co się dzieje za kulisami — dodał Bernard. — Toż samo co w balecie: rywalizacye, intrygi, znajdziesz pani w komedyi i dramacie.
— Właśnie to dobrze, wiem co mnie czeka i nie będzie niespodzianki — zawołała Klara.
To mówiąc, podniosła się z kanapki, zaczęła czegoś szukać pod poduszką, która leżała na niéj, dobyła papiér zmięty, rzuciła okiem na niego i wysunęła się, nic nie mówiąc, na środek pokoju. Tu przybrała komiczną postawę, zmieniła wyraz twarzy i znienacka zdumionemu Bojarskiemu zaczęła deklamować ułamek z Dziewicy Orleańskiéj Szyllera.
Deklamacya, z przesadnym patosem, była do śmiészności niedołężną i świadczyła o fałszywém zupełnie pojęciu roli, ale fizyognomia dziewicy-he-