Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Arcydzieło budowy, elegancyi pełne, ale zato lodowate, zimne i sztywne — szepnął, głowę spuszczając.
— Jako przyjaciele — wtrąciła panna Henryka — musimy, nieprawdaż, skłonić go do tego, aby koniecznie teraz wydał choćby ułamki swojego poematu. Oddziałają one na sąd o rozprawach i otworzą ludziom oczy.
i Piotruś Grochowski milczał, spożywając podobno trzecią już bułkę z masłem i szynką, ale oczy jego świécące dowodziły, że brał udział duszny w rozmowie.
— A wy co na to mówicie? — potrącając milczącego, zapytał Bojarski.
— Nie mówię nic dlatego — odparł Piotruś, że nie jestem pewny, czy poemat oddziała na sąd o rozprawach, a mógłbym się o to założyć, iż rozprawy na poemat oddziałają.
Skrzywiła się panna Henryka.
— Pan jesteś pesymistą! — zawołała gorąco.
— I wole nim być, niż ciągle się rozbijać o zawiedzione nadzieje rzekł Piotruś. — Ale nie mam, uchowaj Boże, nic przeciwko wydaniu poematu. I owszem... Znam epizody z niego, które są arcydziełami.
Rozprawiano tak do późna, a gdy po rozejściu się gości Bojarski pozostał sam z sobą i wszystko co słyszał w duszy począł rozpamiętywać, aby ja-