Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pan myślisz, że ja już jestem tak zdesperowana?
— Mnie się zdaje — szepnął zmieszany Bojarski — że lepiéjby było na czém inném oprzéć rachubę.
— No, na czém? — zapytała Klara.
— Na pracy — rzekł Bernard.
— Ja nie umiem nic, a pracować nie lubię — odpowiedziała cierpko. — Zaczynać się uczyć zapóźno.
— Tak, ale pani masz smak, masz upodobanie w strojach — przerwał Bojarski. — Toć w ostatecznym razie nawet stroiki robiąc...
Wgłos rozśmiała się Klara.
— Ja marszandemodą! Nie, tak nizko jeszcze nie upadłam. Pfe! jak panu mogą przychodzić takie myśli.
— Nie jest to ani stan, ani zajęcie, którebym ja zalecał — tłumaczył się Bojarski — ale w najgorszym razie...
Saska słuchać nie chciała.
— Bądźcobądż, na jakieś zajęcie, na pracę tylko rachować można, i to jest najbezpieczniejszém — ciągnął daléj Bernard. — Pomyśl pani i wybierz sobie najstosowniejszą. Najmniéj powabna praca zawsze jeszcze lepszą będzie, niż zaprzedanie się.
Klara nadąsana nie odpowiedziała nawet, a być może iż nie słyszała już co mówił do niéj;