Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w tém, iż ci, co mnie lepiéj znają, nie uwierzą, abym wistocie był winnym świętokradztwa.
Przed hrabiną i jéj mężem, pod wrażeniem boleści, Bojarski mógł się otwarcie wyspowiadać. Hr. Marya uwierzyła mu, hr. Zygmunt nie mógł darować omyłki.
— Są rzeczy, których u nas człowiekowi nie przebaczają — rzekł wkońcu — Do nich należy odstępstwo od ołtarzy, apostazya od czci tego, co się zachowuje w narodowym przybytku. Pod czysto artystycznym względem poddałeś krytyce dzieła ludzi, którzy, jako artyści, wyłącznie sądzonymi być nie mogą i sąd ten częściowy jest zawsze niesprawiedliwym. Trudno będzie poprawić błąd popełniony, bo w nim nieprzyjaciele nasi szukać będą własnych korzyści i zużytkują głos ten za sobą, przeciwko nam.
— Wszystko to dziś przyznaję — odparł Bojarski — niemniéj jednak czuję się niewinnym, choć może niezręcznym, bo prawda, zdaniem mojém, miła czy nie, korzystna czy szkodliwa, jako prawda jest rzeczą świętą i zawsze a wszędzie głosić się ją godzi. Zamilczeniem jéj świadczy się o słabości swojéj, odracza tylko to, co prędzéj lub późniéj musi być wypowiedzianém.
— Przypomnij pan sobie Fontenella — przerwała hrabina — który powiadał, że gdyby miał