Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zmienić, gdybym chciał nawet, musiałem się dobrowolnie usunąć.
— Bardzo źle się stało — szepnęła hrabina Marya — postąpiłeś pan zapośpiesznie... Widziałam się z Anną i czuję, że ona sama z tego zerwania jest nierada, że porozumienie się jakieś było możliwem.
— Być może — wtrącił Bernard — aleby to było tylko odwłoką tego, co nieuchronne. Gwalbertekby się przy mnie demokratyzował, jak utrzymuje hr. Anna; jabym zapobiedz temu nie umiał, więc rozstać się prędzéj późniéj musieliśmy.
— Ja nad tém boleję témbardziéj — odezwał się hr. Zygmunt — że nie widzę kim i jak pana mogą zastąpić, a żal mi Gwalbertka. Są to włanie lata te, dla których wpływ nauczycieli i otaczających osób największéj są wagi. To, co się wyciśnie na miękkim mózgu chłopaka teraz, pozostanie na wieki.
— Ja się serdecznie przywiązałem do mojego ucznia — dorzucił Bojarski — on potrosze do mnie. Boli i mnie, że go porzucę.
— Nie możnaby próbować? — łagodnie wtrąciła hrabina Marya.
— Nie, pani łaskawa — przerwał Bernard — nie, ja to uważam za nieodwołalnie rozstrzygnięte.
Oboje hr. Zygmuntostwo zasmucili się. Szło im