Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zapewnić może, iż się ono nie zmieni? Lepiéj być przygotowanym na wszystko.
— A szczególniéj — przerwała hrabina z oburzeniem — do tego, co najpewniejsze, co niezawodne. Spodziéwam się, iż Gwalbert będzie tém, czém go uczyniło urodzenie. Czego innego nie przypuszczam.
Bojarski, widząc panią domu do zbytku już oburzoną i lękając się dłuższéj z nią rozprawy, która rozdrażnienie powiększyć tylko mogła, cofnął się krok jeszcze i rzekł:
— Nie pozostaje mi więc nic, nad podziękowanie pani za dotychczasowe zaufanie i opuszczenie jéj domu.
Hrabina podbiegła ku niemu.
— Ale cóż znowu! — zawołała. — Tak się nie rzuca porywczo raz przyjętych obowiązków. Daj mi pan czas wyszukania kogoś, coby go zastąpił, i niech Gwalbert nie wié o tém, dlaczegośmy się rozstali. Proszę pana o to.
Nic już nie odpowiadając, Bojarski skłonił się nizko i wyszedł.
Był to dzień właśnie, w którym zwykle matkę odwiedzał; nie zachodząc więc do Gwalberta, który zabawiał się z l’abbé, wprost udał się do niéj.
Na wchodzącym poznała odrazu profesorowa, że coś z sobą przynosił, co mu czoło zachmurzało