Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

daje im doniosłość i znaczenie, przebiéra je, komentuje, tak że z najpospolitszych stają się poezyą złotą i brylantową.
Bernardek wciągu téj krótkiéj przechadzki skarby poodkrywał w Klarci; każde jéj postrzeżenie zdawało mu się głębokiém, pełném znaczenia... Piękność nie dawała dojrzéć zupełnéj nicości istoty, stworzonéj do bardzo pozioméj sfery życia, bo piękność jest niesłychaną potęgą.
Częstokroć dopiéro gdy ona zgaśnie, taż sama posągowa bogini zmienia się nagle w najpospolitszą, upośledzoną istotę.
W rozmowie obojga nie było nic zaprawdę, coby Bernarda mogło zachwycić; czczą była i pospolitą, a jednak rozgorzał od niéj, znalazł w niéj wszystko czego pragnął, był nią zachwycony. Przedłużał ją jak mógł i dopiéro wspomnienie matki, obawa opóźnienia i przyczynienia jéj niepokoju zmusiły go do pożegnania Klarci, która pozostała, bo ją niezmiernie bawiło i czyniło dumną, że wszystkich oczy tak chodziły za nią.
Zadumany, przejęty, szczęśliwy tém szczególniéj, że w Saskim ogrodzie czasem będzie ją mógł spotykać, Bojarski powrócił do domu.
Stół już był nakryty, obiad gotowy, matka niespokojna. Nie chciał przed nią zataić tego spotkania, które profesorową niezmiernie zasmuciło i strwożyło. Nie mogła tego nawet przemódz na