Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szawy, i choć sam był w bardzo ciężkich interesach, zażądał od siostry, aby się do niego sprowadziła, dla zajęcia dziećmi jego i domem.
Saska z największą radością podjęła się tego, licho sprzedała domek i była już od dwóch miesięcy z córką w Warszawie.
Bojarskiéj biło serce... Cieszyła się, że biednéj Saskiéj los się polepszył, ale drżała, patrząc na Klarcię... A! taka strasznie była piękna!
Zaczęła się przerywana rozmowa o miasteczku i jego mieszkańcach. Dowiedziała się z niéj profesorowa, że jedna ze Szprengerówien wyszła za Paczurkę, że chora Boberkowska skończyła doczesne życie, a opłakujący ją poczciwy mąż ciągle na cmentarz odbywa pielgrzymki; że Tragczyński dostał emeryturę, że rektor także na nią czeka i w miasteczku wiele a wiele się zmieniło.
Nie było ono już tém, co niegdyś. Nowi ludzie, życie niebardzo zgodne, waśnie i plotki miały teraz w cichém gnieździe panować. Ale Bojarska o niém słuchała, łzy mając na oczach, bo dla niéj było ono tém co dawniéj, ukochaném, spokojném.
Z obawą wielką patrząc na zégar, liczyła minuty przedłużających się odwiédzin profesorowa. Szło jéj o to, aby Bernardek nie nadszedł i nie zobaczył Klarci. Nie wiedziała że kiedyś w kontemplacyach jéj dziecinnych wdzięków się zata-