Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mości książę, lękam się, abyście przez samowolne dziewczę nie byli zawiedzeni.
Filipesco rzucił nóż i widelec.
Sapristi! — wykrzyknął, — miałażby już kochanka?
— A! kochanka — nie? — roześmiała się de la Porte, — ale kogoś, co się jej bardzo podobał, i z którym dziś czy jutro jedzie do lasku Bulońskiego. Przybył tu za nią z Nizzy.
— Któż taki?
Chciała się podrożyć z wydaniem tej tajemnicy pułkownikowa, ale Filipesco stał się groźnym.
— Mów! — zawołał, — nie cierpię tych simagrées...
— Napij się wody, mości książę, — żartobliwie odparła pułkownikowa. — Ten ulubieniec jestto jakiś Polak, niby hrabia, niby bogaty, ale ja w polskie hrabstwa i bogactwa nie wierzę. A beau être comte qui vient de loin.
Filipescowi się twarz rozjaśniła, — powrócił do omletu z truflami.
— A! ja już wiem o kim mówisz, — przerwał. — Comte Leslas, przezwany w Nizzy, le beau Polonais. Ale ja go znam, i — i —... Tu się zająknął Filipesco — i urwał.
— Z mojej strony, mości książę, — ciągnęła dalej de la Porte, — możecie być pewni, że wam służyć będę, — o ile potrafię, ale wszystkie wasze plany i projekta, lękam się bardzo, aby nie z mojej winy poszły w wodę... Twoja córka, mości książę, jestto osóbka tak samowolna w swobo-