Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Filipesco starannie się przypatrując wszystkiemu, co mu podawano, zabrał się do spożywania.
— Masz dobrą kucharkę, — rzekł do gospodyni, — je vous en fais mon compliment, jeżeli nie potrząsa zbytnio koszykami.
— O! co do tego! — roześmiała się du Pont, — żadna z nich nagrody Monthyon’a nie otrzyma.
Pani de la Porte zabrała miejsce przy księciu, — zaczęli się naradzać po cichu.
— Moja kochana Olimpko, — mruczał poufale książę. — Mówmy z sobą otwarcie. Jeżeli mi usłużysz w tej sprawie uczciwie i gorliwie, możesz być pewną sowitego wynagrodzenia. Tego ci nie da ani papa Simon, ani ta skąpa Nikopulo, ani w świecie nikt. Wiesz, że jestem szczodry, gdy kto na to zasłuży. Zrozumiej, czego ja chcę. Naprzód, ażeby matka do niej nie miała przystępu, powtóre, ażeby Simon, ani nikt nią nie zawładnął i nie rozporządził, nie wydał jej zamąż, nie podstawił jej kawalera. Jest moją córką. Obstaję przy moich prawach.
— Ale zkąd-że nagle ta gorliwość? — zapytała pułkownikowa.
— Mówmy, że to jest głos krwi, — powiedzmy, że to jest głos sumienia, — w ostatku tłomacz to sobie jako fantazyę starego, wyżytego łotra...
Pani de la Porte zmilczała trochę, pomyślała i — sądząc, że przy jednym ogniu upiecze dwie pieczenie, szepnęła mu:
— Ale, wszystko to, mości książę, przychodzi za późno. Papa Simon, mama Nikopulo i wy,