Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dyrektor otarł spocone czoło. On i Simon spojrzeli sobie w oczy, — czekając kto pierwszy zacznie.
Simon wreszcie odezwał się grzecznie.
— Naprzód muszę panu podziękować za życzliwość i starania jego około wnuczki mojej. Wchodzę w to, że pan mogłeś mieć wydatki i że strata jej dla cyrku będzie dotkliwa, więc, o ile mogę, będę się starał wyindemnizować.
Włoch się roześmiał.
— Wynagrodzić mnie jest zupełnie niepodobieństwem. Możesz pan zmniejszyć stratę moją, ale za nią wyindemnizować...
To mówiąc, dyrektor z przybranego chłodu wpadł w zapał ogromny, splątał się, zapędził, dał Simonowi zręczność poznania siebie lepiej — i broń przeciw sobie.
Oprócz tego z kieszeni dobył Belotti przygotowane rachunki wydatków...
Cyfry krociowe sypały się z ust jego. Wymawiając każdą z nich, wlepiał oczy w przeciwnika, — ale znajdował go nieporuszonym, zimnym, zamkniętym.
Wysłuchawszy tego potoku i nawałnicy słów cierpliwie, izraelita odezwał się w końcu.
— Mnie się zdaje, że my z sobą nie porozumiemy się łatwo. Wnoszę więc, aby mnie zastąpił przyjaciel mój, Salmon. Co on przyjmie, na to ja się zgodzę. A że przytomność moja może być pewną zawadą do swobodnego traktowania, — ustąpię na chwilę.