Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Obrócił się do Salmona, obie ręce do niego wyciągając.
— Przyjacielu, — rzekł, — niech ci Bóg nagrodzi.
I wnet zbliżył się znowu do Nery.
— Powracaj, — rzekł, — ułóż tak wszystko, abyś wyjechać mogła, jutro, pojutrze. Ja ci mieszkanie, usługę, wszystko każę przygotować w Paryżu.
Tu zamilkł chwilę.
— Sama nie możesz pozostać, — dodał, — masz kogoś poważnego, — kobietę, w wieku, zacną, rozumną, coby ci za towarzyszkę służyć mogła?
— Musiałabym jej szukać i nie wiem, czybym tak prędko znaleźć potrafiła, — odpowiedziała Nera z uśmiechem smutnym. — Miarkujesz sam, że nie w cyrku między amazonkami szukać jej trzeba. Jeżeli masz kogoś tymczasowo towarzyszyć mi mogącego, — wezmę na słowo twoje, ale — na przyszłość muszę w istocie wyszukać kogoś, któryby nietylko charakterem, ale i temperamentem godził się ze mną. Wzięłabym chętnie siostrę miłosierdzia, która była przy mnie, ale tej obowiązki oddalić się nie pozwolą.
Widząc starego zamyślonym, Nera powtórzyła:
— Jeżeli masz kogo tymczasowo?...
Simon dumał.
Musimy znaleźć, — znajdę może, — odezwał się po namyśle. — Czekaj do wieczora, będę szukał. Później łatwiej się da znaleźć osoba, któraby twoim i moim wymaganiom odpowiadała. Tym-