Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mały! to jeszcze nic, — rzekł Filipesco, — ja się powstrzymać nie umiem, nawet gdy wygrywam.
Baron spojrzał, a we wzroku tym było jakby pytanie szyderskie: kiedy też on mógł wygrywać? Zrozumiał to książę i skrzywił się tylko. — Rozmowa szła ciężko, nie kleiła się, a baron nie rzucał jej jednakże, chcąc się coś więcej o księciu dowiedzieć, ten zaś po odejściu Baum’a, nie mając nikogo znajomego, gotów był trzymać się barona i począł, oglądając się dokoła:
— Dawniej spotykałem więcej znajomych twarzy, dziś to całkiem świat nowy, nawet starzy nie są mi znajomi, przynajmniej ja ich sobie przypomnieć nie mogę.
— W istocie świat to młody, — odparł baron, — a książę w tych stronach musiałeś już dawno nie gościć?
— Tak jest, — lat upłynęło dosyć od ostatniego mego przesunięcia się tem wybrzeżem, — westchnął Filipesco. — Jedną księżnę Nikopulo znalazłem i was, panie baronie, ale księżna zmieniła nazwisko.
— A ja — wtrącił austryacki dyplomata, — jestem dziś dymisyonowanym i bez zajęcia, inwalidem.
— Zawcześnie, gdyż bez pochlebstwa, — rzekł Filipesco, — wyglądasz pan baron lepiej, niż młodych wielu.
Był to jeden z najprzyjemniejszych dla barona komplementów, którym go ujął książę. Twarz mu się uśmiechnęła.